Przedostatnie wiadomości, czyli różne
komentarze
|
|||||||||||||
Komentarze, felietony - archiwum |
|||||||||||||
|
Kryzys szkoły - a może po prostu schyłek tej instytucji?...Badania socjologów dotyczące polskiej szkoły nie napawają optymizmem. Większość uczniów nie lubi swoich szkół. Chodzą do nich, bo muszą. I wydaje się, że wcale w tym względzie nie idzie ku lepszemu. Oczywiście pojawia się pytanie zasadnicze: Kto jest temu winien? Choć ja przeformułuję je w podobne, ale wg mnie sensowniej postawione: Co jest tego przyczyną? Może najpierw napiszę
dlaczego nie lubię pisać o "winie". Przyczyna jest dość
prosta - takie postawienie sprawy generuje więcej chaosu niż
odpowiedzi. Bo pierwsza odpowiedź na pytanie o winę narzuca się sama
- oczywiście nauczyciele! - Są przecież niefachowi, leniwi, mało
zaangażowani, a to głównie oni odpowiadają za to, jak uczy się naszą
młodzież. Tylko że jak się bliżej przyjrzymy sprawie, to pojawią
się rysy na tym prostym wytłumaczeniu. Po pierwsze jeśli nauczycielom
brakuje fachowości, to pytanie można zadać: A kto ich tak kiepsko
nauczył fachu nauczycielskiego? - Więc może winne są szkoły wyższe?
Czy tradycyjny sposób nauczania się przeżył?Dlatego osobiście uważam, że powód opisywanego stanu rzeczy jest inny, niż skupienie uwagi na jednej grupie zawodowej. Moją tezą jest, że po prostu tradycyjna szkoła już się przeżyła. Nauczanie w stylu klasowo - lekcyjnym, to po prostu marnowanie energii uczniów. W dobie Internetu, multimediów wysiadywanie godzinami na lekcji, na których nauczyciele odpytują, czasem coś wykładają, czasem dyskutują powinny być ograniczone (choć nie twierdzę, że całkiem zlikwidowane) i w dużym stopniu zastąpione innymi formami. Nauczyciel powinien być raczej animatorem, pomocnikiem w nauczaniu, a nie osobą skupiającą na sobie uwagę dużej grupy uczniów. Bo zastanówmy się nad CELAMI i zaletami układu szkolno - klasowo - lekcyjnego:
Jednak jeśli spojrzymy na główny cel pracy szkoły - nauczenie określonego materiału, wdrożenie do działania w nowoczesnym państwie i społeczeństwie, to szkoła wypada blado. Szkoła działa trochę jak wyspa tradycjonalizmu w świecie, w którym wszystko odbywa się szybciej, ciekawiej, bardziej interaktywnie. Dlatego uważam, że dobre nauczanie, nauczanie na miarę współczesnych czasów powinno odchodzić od przymusu wysiadywania na lekcjach w sztywnych godzinach sporej grupy osób. Nie mówię tu o całkowitej rezygnacji z pobytu na lekcjach (bo część ważnych celów nauczania trudno jest inaczej realizować), ale o częściowej (około 50%) rezygnacji z tradycyjnych form pracy szkolnej. Można te same cele realizować efektywniej - dzięki wykorzystaniu Internetu, przy bardziej luźnej strukturze zajęć i grup, wymuszając nie tyle skupianie się na treściach powtarzanych setki razy przez tego samego nauczyciela do kolejnych grup uczniów, a twórcze korzystanie z bogactwa jakie daje nam dostęp do najlepszych, zindywidualizowanych i ciekawie opracowanych źródeł wiedzy. Warto w większym stopniu wykorzystać komputer - w formie środka komunikacji, symulatora zjawisk, czy w postaci gier edukacyjnych.
Symulacje komputerowe i wykorzystanie multimediówTak w szkołach się o tym mówi.
Nawet wiele szkół chwali się pracowniami multimedialnymi. Problem w
tym, że całe otoczenie jest dostosowane do tradycyjnego podejścia. Ciągle
uczeń musi przyjść na określoną godzinę i tam wysiedzieć np. oglądając
wspólnie w klasie film o fizjologii żaby. Wszyscy uczniowie siedzą i
patrzą - zarówno Ci, którzy juz ten film widzieli, jak też i tacy,
co są zbyt słabo przygotowani, aby go w pełni zrozumieć. Dla jeszcze
innej części uczniów jest to po prostu okazja, żeby trochę
porozrabiać, bo nauczyciel jest za ścianą, jako że puścił film i w
kantorku obok sprawdza kartkówki.
Współpraca onlineWarto jest otworzyć nasze szkolnictwo na nowe formy współpracy - w szczególności na komunikowanie się przez Internet. Kiedyś współdziałanie musiało ograniczać się do osób położonych blisko siebie. Inaczej się nie dało, bo nie było wygodnych środków komunikacji. Dzisiaj osoby będące w różnych miastach, państwach, na różnych kontynentach mogą współuczestniczyć w tych samych projektach pisząc do siebie, słysząc się i widząc nawzajem. W dzisiejszych czasach nic nie stoi na przeszkodzie, aby uczniowie z liceum w Toruniu współpracowali nad jakimś projektem z kolegami z Warszawy, Drezna, czy Władywostoku. Takiej współparcy warto jest uczyć, warto jest wdrażać do niej uczniów. Umiejętności zdobyte w ten sposób bardzo przydadzą się we współczesnym świecie, który dawno stał się "globalną wioską". Warto dodać, że wiele prywatnych firm w Polsce już realizuje to, co w szkołach ciągle jest nowością. Organizowane są płatne kursy online, zajęcia grupowe przez Internet, korepetycje za pomocą komunikatorów internetowych i inne. Dlaczego jednak szkoły tak rzadko wykorzystują ten wspaniały środek wychowawczy i edukacyjny?...
Kolejna kwestia - stawianie i egzekwowanie wymagańKolejną bolączką współczesnej szkoły stanowią mechanizmy sprawdzania wiedzy uczniów, a w szczególności sławetne "odpytywanie". Co prawda z jednej strony jest ono potrzebne, jednak w stosunku do innych możliwości widać jego poważne wady. Przede wszystkim dla większości uczniów stanowi ono przerwę w zdobywaniu wiedzy. I choć obserwowanie wypowiedzi kolegi przed klasą i nauczycielem też nieco pomaga w przypomnieniu wiadomości i trenuje do późniejszych wystąpień na szerszym forum, to jednak w większości przypadków czas na nie poświęcony jest zdecydowanie zbyt długi w stosunku do osiąganych efektów. Wynika to z faktu, ze główną funkcją owego odpytywania jest w istocie MOTYWACJA do nauki (uczniowie uczą się dlatego, że boją się dostać przy tej okazji negatywną ocenę). Ale to działa połowicznie
Dlatego znacznie lepszym
sposobem motywowania do systematycznej nauki jest egzekwowania umiejętności
za pomocą testów w komputerze. Mogą one trwać tylko 5 - 10 min (mogą
i dłużej), obejmą wszystkich uczniów, a nauczyciel miałby mniej
pracy przy ich sprawdzaniu. Do tego uczeń poprawiający się mógłby
przystępować do zaliczenia różnych, bardziej dogodnych terminach.
Np. krótko po lekcjach grupa uczniów - poprawkowiczów mogłaby
zbiorczy zaliczać testy w czasie gdy nauczyciel, np. sprawdzając
zeszyty i tylko rzucając okiem czy praca odbywa się w zgodzie z przyjętymi
zasadami. Jak na razie niewiele szkół jest w stanie wykorzystać dobrodziejstwa nauki online i testów w komputerze. A szkoda.
Przeformułowanie wymagań ministerialnychDo tego, aby wszystko zadziałało w nowym stylu potrzebne jest coś jeszcze - przyzwolenie, zachęta, a nawet nacisk ze strony Ministerstwa Edukacji. Co prawda najbardziej aktywni, nowocześnie myślący nauczyciele już robią to, o czym piszę. Jednak aby to zadziałało w pełni potrzebne jest zmobilizowanie większości pedagogów - nawet tych, dla których jest to nieco trudne, wymaga pójścia wbrew rutynie, przyzwyczajeniom. To jest praca, a ponieważ do pracy zmusić się jest nieraz trudno, to potrzebny jest i pewien nacisk, i jednocześnie (!) wsparcie. Ministerstwo mogłoby też wesprzeć (czy to dofinansowaniem, współorganizowaniem konkursów, czy zachętą wykorzystania skierowaną do dyrektorów szkół) szkoły, które produkują materiały multimedialne dla innych, które mają ciekawe witryny internetowe. Może też warto zastanowić się nad dodatkowym wsparciem inicjatyw niezależnych firm, ośrodków naukowych, organizacji niezależnych.
Marazm jakoś trzeba pokonaćOgólnie - jestem przekonany, że duża część frustracji uczniów wynika z faktu, że czują oni BEZSENS wysiadywania w dusznej izbie lekcyjnej, w przeładowanych liczebnie klasach słuchając przekazów, które nie są do nich zoptymalizowane (bo nauczyciel z konieczności kieruje swój przekaz tylko do pewnej średniej/zawężonej grupy uczniów). I chyba mają tutaj rację. Dla uczniów poza szkołą czas płynie szybko - jak w teledysku zmieniają się wrażenia, gry komputerowe silnie angażują umysł i emocje, koledzy z owych gier on-line są rozsiani po całym świecie. Gdy przychodzą do swojej "budy", czas nagle zwalnia, a życie przyjmuje formę eklektycznej nudy. Trzeba odsiedzieć grzecznie w ławce, jakoś przetrwać szykany nauczycieli, a dopiero po szkole jest "życie". Jeśli szkoła się nie unowocześni, to rozdźwięk pomiędzy nią, a resztą świata będzie się powiększał. I narzekania na szkolnictwo, nauczycieli, władze edukacyjne będą narastały. I słusznie. Dlatego warto pomyśleć o zmianach. I to najlepiej od razu dużych zmianach. Bo droga "po kawałku" będzie trwała pokolenia. A tego czasu nie ma w nadmiarze, bo stracimy właśnie - pokolenie. Zamiast mieć dobrze wyedukowaną młodzież, z entuzjazmem podchodzącą do życia, będziemy się wlekli z zacofaniem edukacyjnym i marnotrawieniem talentów młodych ludzi przez kolejne 10, może 20 lat. Tu potrzebny jest zbiorowy wysiłek z jednej strony, a jednocześnie tytaniczna praca jednostek z wizją i energią - z drugiej. Czy takie jednostki i taki wysiłek zaistnieją w naszej rzeczywistości?...
Michał Dyszyński |