Strona główna | Filozofia | Liryka | komentarze różne | Galeria | Informatyka | | O Fizykon.orgu |
|
Dział komentarzy i recenzji Słowa kluczowe - Wiesław Babik Filozofia (w) fizyce - Jarosław Kukowski Komentarze o szkole i edukacji Komentarze związane z etyką i psychylogią
Filozofia
Blogi różne Dlaczego wolne oprogramowanie... |
Blog filozoficzny autora witryny Fizykon.orgWstępTeraz pisze się blogi. Takie czasy i moda. Ja też postanowiłem. Po co? Żeby się nie wyróżniać?... O AutorzeMoże najpierw napiszę kilka słów od autora i o
autorze. Dane personalne - Michał Dyszyński. Zawód wyuczony -
nauczyciel fizyki. Zawodów wykonywanych było już kilka. Zawodów miłosnych
- raczej nie miałem. Przyczyna jest prosta - ostrożny jestem - jeśli
z oglądu sprawy miałbym się gdzieś zawieść, to odpowiednio wcześniej
staram się sam zrezygnować. Taka tendencja do rezygnacji ma swoje wady
- pewnie niewiele w życiu "osiągnę" (choć sam nie bardzo
poczuwam się do określenia "osiągnąć coś w życiu").
Wiem, że "do odważnych świat należy", a ja stawiając
sobie odważnych celów nie bedę miał szansy ich osiągnąć. Ale nie
żałuję braku swojej szansy sukcesu i zwycięstwa na tym świecie. Ten
świat i tak nie jest mój - za dużo w nim kłamstwa, więc "osiągnięcie"
na sposób świata, grozi wygraną w wyścigu na kłamstwa. A to nie są
moje zawody... Dlaczego filozoficzny?Blog mógłby nie być filozoficzny. Ale nie mój blog. Ja inaczej bym nie potrafił. Co Będzie w blogu?Na pewno dużo filozofii wszelakiej, głównie osobistej. Pewnie też sporo matematyki (ale nie ma się co bać - matematyka będzie tylko jako inspiracja pewnych myśli), fizyki (patrz: nawias dotyczący matematyki), religii. Z tą religią to sprawa skomplikowana. I nie ma się co "bać" - nie będzie tu nadętych mów, namolnego nawracania na wiarę, czy przesadnej ornamentyki. Religia jest tu potrzebna, bo ustawia pewne sprawy logicznie (po przeczytaniu paru tekstów z tym związanych sprawa się wyjaśni). W każdym razie - kto zechce poczytać - pewnie zorientuje się, że kwestia religii jest bardziej potraktowana logicznie niż w kategoriach walki "o dusze" -------tu jest koniec wstępu - dalej będzie blog zasadniczy -------
Pierwszy tekst bloga - o fundamentalizmie i libertynizmiePostanowiłem napisać parę zdań o dwóch skrajnościach religii i
filozofii, ale chyba także po prostu dwóch sprzecznych postawach życiowych. Zacznę od fundamentalizmu, bo chyba bardziej mi "zalazł za skórę" ;) Fundamentalizm, czyli "wielkie" słowa i symbole zamiast zrozumieniaTekst tytułowy, zawarty w linijce wyżej jest wg mnie najprostszą
"definicją" postawy fundamentalistycznej. Fundamentalizm
zapewne kojarzy się z religią, jednak wg mnie (w przynajmniej w ujęciu
ogólnym) wiara nie jest tu absolutnie niezbędnym elementem. Najprościej
jest zauważyć zjawisko fundamentalizmu w odniesieniu do religii
islamskiej, gdzie fundamentaliści sięgnęli po władzę i cechują się
dużą agresją i skrajnym nieprzejednaniem. Jednak fundamentalistów i
integrystów chrześcijańskich (czy np. hinduistycznych) też nietrudno
znaleźć. Tak... Tylko co to jest ta "prawda"?... Wracając więc do fundamentalistów. Dla mnie są to ludzie, którzy wyciągają jakiś tekst (np. Biblia, albo Koran, albo jakiś inny) i powiadają: "tu jest kompletna prawda". Ten tekst "wystarcza całkowicie". Przy okazji osoby te nie stawiają sobie takich np. pytań (albo
stawiają je w tak, aby nie zmierzyć się z ich rzeczywistym sensem): - No dobrze. Fundamentalistom owe wątpliwości nie przeszkadzają. Oni je omijają wierząc, że wszystko jest świetnie bez względu na problemy. To ludzie, którzy gotowi są zaprzeczać oczywistościom, byle tylko zachować doktrynę. A czym jest doktryna? - nowym słowami. Ale czy ten nowe słowa (słowa doktryny) zawsze znaczą to samo dla każdego?... Fundamentalista, to człowiek, który wierzy, że skoro napisano,
jakoby w moście nie było dziury, to na widok wody kłębiącej się
przy spojrzeniu w dół na środku mostu, on dalej będzie się upierał,
że żadnej dziury nie ma. Tylko.... Większość fundamentalistów ma jednak instynkt samozachowawczy
(wyjątkiem są np. islamiści, którzy zginęli w atakach samobójczych)
. Najczęściej w podobnej sytuacji przeskakują nad dziurą i tłumaczą
to, że... "Ojcem" fundamentalizmu jest agresjaEmocjonalnym źródłem fundamentalizmu jest agresja. Mam na to dwa uzasadnienia: - Pierwsze - osobiste - z własnego doświadczenia. Miewałem różne chwile w życiu - dobre i złe. Czasami byłem nieźle "wkurzony". Na wszystko - na siebie, na świat, na ludzi. I dzięki obserwowaniu swoich reakcji zorientowałem się, że im bardziej jestem emocjonalnie pobudzony, "wnerwiony", tym bardziej wszystko zaczyna wydawać mi się "proste". Nagle blasku nabierają uproszczone prawa i zasady - za winę - karać, za dobre czyny - nagradzać. Jakie to proste!!!. Zaczynam myśleć w stylu: zasady są jasne, tylko głupi ludzie nie chcą się zastosować... Jednocześnie wszelkie wątpliwości zaczynają blednąć, wydaję się tylko "mąceniem" prostej sprawy. Tę własną postawę zaobserwowałem wiele razy i dziś już najczęściej potrafię się obronić przed fundamentalistycznym zbanalizowaniem świata - o wiele częściej czuję kiedy moje emocje silnie fałszują postrzeganie złożoności świata. - Drugie uzasadnienie, że agresja leży u podstaw fundamentalizmu
bierze się z wysłuchania pewnej ciekawej audycji na temat doświadczeń
biologów prowadzonych na wilkach. Otóż (nie pamiętam gdzie i kiedy)
zrealizowano następujący eksperyment na stadzie wilków - część
samców ze stada wykastrowano. W rezultacie okazało się, że samce te
(czy jeszcze samce?...) wyraźnie złagodniały. Nie walczyły o lepsze
miejsca w stadzie, były bardziej zgodne i spokojne. Jednak badacze
posunęli się o krok dalej - po jakimś czasie wykastrowanym samcom
wstrzyknęli testosteron - hormon samczy. Wtedy okazało się, że samce
powróciły do pierwotnych emocji - stały być agresywne, walczyły o
miejsce w stadzie i zaczęły znaczyć teren. Podkreślam tu fakt
"znaczenia terenu", budowania podziałów. Budowanie podziałów
i agresja są dopełniającymi się elementami - gdy jestem agresywny,
to ustalam swój rewir - z myślą, że będę go bronił. Albo
poszerzam ten teren - i też będę go bronił, aż się napatoczy
ktoś, z kim stoczę walkę. Ktoś agresywny, który nie narzuca innym
swoich zasad (najczęściej tworzonych specjalnie tak, aby były trudne
do przyjęcia) nie zrealizuje tak łatwo swojej agresji. W środowisku
przestępców (ludzi agresywnych) też bardzo wyraźne są sztywne
zasady i podziały. I bójki. Fundamentaliści "znaczą swój teren" ideowo. Prędzej czy później znajdą kogoś, kto nie poszanuje ich zasad. Wtedy stanie się wrogiem fundamentalisty. I o to właśnie chodzi. Emocje agresji znajdą swój kanał działania. Fundamentalista lubi gdy głoszone przez niego idee są trudne do zaakceptowania dla innych ludzi. Czuje gdzieś w środku, że "tym lepiej" - wszak znajdzie się w końcu ktoś, z kim będzie można powalczyć. Oczywiście nie twierdzę, że cały mechanizm jest całkowicie prosty i oczywisty. Czy też, że każdy agresywny człowiek stanie się fundamentalistą w sensie religijnym. Chodzi mi o fundamentalizm rozumiany szerzej - jako postawę sztywną, nieprzejednaną, nie rozumiejącą innych, a właściwie nie chcącą rozumieć innych. Zamiast zrozumienia - będą proste zasady - nagroda, kara, akceptacja, ew. odrzucenie. Wtedy świat się polaryzuje - można walczyć z wyłonionymi w ten sposób wrogami. Walczyć "zasadnie i słusznie". Matką fundamentalizmu jest pycha, powiązana z żądzą władzyO ile agresja stanowi jedną przyczynę fundamentalizmu, o tyle drugą jej "nogą" jest pycha - będąca w tym wypadku wiarą, że już teraz - np. dysponując jakimś tam ważnym tekstem - posiadamy pełną i niepodważalną "prawdę" o świecie. Gdzieś w podtekście tkwi tu wiara, że my już rozumiemy doskonale o co w tym tekście (i w całym świecie) chodzi, że się staliśmy nieomylni. Z tej pychy rodzi się prawo do osądzania innych, do sięgnięcia po władzę. Bo, prędzej czy później, fundamentalizm ukazuje swój silny związek z dominowaniem nad ludźmi, rządzeniem nimi w sposób autorytarny. Takie powiązanie jest psychologicznie logiczne i stanowi spójną całość
- władza jest potrzebna fundamentalizmowi, a fundamentalizm władzy. Świecką
postacią fundamentalizmu są niemal wszystkie tyranie - np. stalinizm,
czy hitleryzm. Obie nie pytały ludzi, "czy chcą" popierać
Stalina, czy "mają ochotę" pójść na wojnę za Hitlera.
Tyranie tworzą proste "niepodważalne" prawa, a później w
oparciu o nie - rozdzielają kary (rzadziej nagrody), co służy
likwidowaniu przeciwników. Posłuszni mają wykonywać, a nie zadawać
pytania. W podobny sposób postępują współczesne reżimy
teokratyczne. W gruncie rzeczy, dla fundamentalizmu najbardziej niebezpieczni są ci, którzy w słuszne elementy doktryny rzeczywiście uwierzą - tacy zaczynają stawiać pytania o rzeczywiste powiązanie doktryny z życiem. A to jest dokładnie przeciwna droga niż chce fundamentalizm. Bo fundamentalistom nie chodzi o prawdę - chodzi o walkę i władzę. Wielkie teksty są zasłoną dymną (choć niejeden fundamentalista naprawdę w nie wierzy i oszukuje się, że motorem jego działania jest wierność prawdzie, a nie niskie, egoistyczne pobudki). Pozytywne przesłanie fundamentalizmuŻeby być w zgodzie z prawdą, chciałbym tu napisać, że całkowite odrzucenie fundamentalizmu byłoby klęską dla ideowej tkanki świata Fundamentalizm powinien istnieć - przynajmniej jako możliwość (bo szkoda, żeby prawdziwy żyjący człowiek myślał w sposób tak ograniczony). Fundamentalizm w swojej czystej, ideowej postaci ukazuje czym jest pełna akceptacja. Bo choć wątpliwości wobec rozumienia, wobec praw istnieć muszą (wyjątki potwierdzają regułę), to gdzieś musi też w nas istnieć wiara, że "coś" w idei, o której myślimy - jest, że nie rozmywa się ona w milionach nie rozstrzygniętych możliwości. I właściwie tylko dzięki tej wierze, dzięki ideowemu fundamentalizmowi mamy prawo formułować myśli, mamy prawo istnieć. Istota myśląca, która wyłącznie pyta i nawarstwia wątpliwości prędzej czy później rozmyje swoje intelektualne "ja" w niebycie. Choć jednocześnie taki sam niebyt dotknie każdego, kto fundamentalizmowi da się pochłonąć bez reszty...
Libertynizm, czyli świat, w którym nic nie da się powiedzieć niesprzeczniePo "męczeniu" fundamentalizmu, mój blog kieruje się na libertynizm, czyli skrajną postać dążenia ku wolności. Przyznam, że terminu "libertynizm" używam tu nieco niezgodnie z jego encyklopedyczną definicją. Wg encyklopedii jest to ruch filozoficzny jaki rozwijał się we Francji w XVII wieku i był skierowany przeciwko autorytetowi Kościoła Rzymsko Katolickiego. Jednak ostatnio spotykałem się z użyciem tego terminu w nowszym, bardziej ogólnym sensie - jako skrajne dążenie do wolności i indywidualizmu jednostek ludzkich. Ponieważ zaś nie znam w języku polskim innego dobrego terminu na ową postawę, więc będę ją określał właśnie jako "libertynizm". Libertynizm w polityce i życiu społecznym zwykle dość silnie wiąże się z ruchami lewicowymi i antyklerykalizmem. Jednak wydaje mi się, że nie jest to absolutnie konieczne powiązanie. Można sobie wyobrazić nawet libertyńską "religię", a z drugiej strony wielu libertynów miewa dość ambiwalentny stosunek do wiary. W każdym razie, na potrzeby tego tekstu libertynizm będzie postawą bardziej ogólną - stawiającą postulat pełnej władzy, wolności dla człowieka i rezygnacji z wszelkich narzuconych zasad. Libertyn to osobnik, który uważa, że właściwie zasad nie ma wcale i wszelkie poglądy są jednakowo "dobre", a każdej prawdzie można przeciwstawić jakąś - równie sensowną - "przeciwprawdę".
Wolność libertyńska przeczy sama sobieZałożenie o (zbyt) daleko posuniętej wolności decyzji, jest właściwie wewnętrznie sprzeczne. Wynika to z tego, że każda decyzja jest zawsze oparta o jakąś twardość rzeczywistości, o sztywne realia stojące u podstaw. Zbyt daleko posunięta wolność będzie podważać nawet te realia. Problemy libertynizmu można w miarę nieźle przedstawić w postaci pytań, które wyłania ów kierunek myśli: Czy równość ludzi oznacza, że ludzi ci są identyczni? A przyznać trzeba, że część osób z libertyńskiego obszaru myślenia dochodzi właśnie do takiej skrajności, w której próbują twierdzić i zaprzeczać czemuś jednocześnie, albo - co na jedno wychodzi - twierdzić coś i za chwilę temu zaprzeczać, dla niepoznaki stosując tylko nieco inne określenia. W ten sposób być może stają się "wolni", bo nie ograniczają ich żadne zasady, ale z drugiej strony stają się niezrozumiali, chaotyczhi, bo właściwie to nie wiadomo, co chcą nam zakomunikować. Z wolnością (tą prawdziwą) bowiem mamy ten problem, że jest ona zawsze w ramach jakiegoś ograniczenia - mamy wolność otwierania drzwi, jeśli wcześniej ktoś te drzwi zamknął, jesli wejście do pomieszczenia ograniczył. Gdybyśmy urodzili się w świecie duchów - istot przenikających przez materię, to pojęcie ograniczeń poruszania się w ogóle by nie powstało, ewentualnie tylko w postaci teorii dotyczącej innych istot - np. obserwowanych z zewnątrz. Tam "duchy" dziwiłyby się i śmiały, jak to ktoś nie może sforsować przeszkody. Ale jeśliby duchy straciły w ogóle możliwość widzenia owych przeszkód dla innych istot, to nie wiedziałyby dlaczego pewne obszary są prze "tamtych" omijane. Dla duchów wszystko byłoby po prostu pustą przestrzenią, w której jakieś istoty bez sensu, bez przyczyny poruszają się wzdłuż pewnych linii. Jednak czy owa wolność świata duchów jest lepsza od świata istot
ograniczonych przeszkodami? Dlatego na końcu libertyńskiej skrajnej wolności widać tylko pustkę, tylko taki stan, w którym z braku granic, pojawia się brak działania i myślenia - obszar upadku.
Wolność sensowna jest związana ze świadomościąPrawdziwa wolność, taka wolnść, którą umysł byłby w stanie w pełni zaakceptować, jest więc pojęciem bardziej zaawansowanym, niż tylko opartym o prostą negację ograniczeń. W pełni wolny jest nie ten, kto ograniczeń nie doznaje, ale ten, kto różne ograniczenia zna, rozumie, a także zna konsekwencje ich przekraczania. Taki prawdziwie wolny człowiek posiada dopiero możliwość świadomego wyboru. I z tym wiązałbym wolność godną pełnego człowieczeństwa - ze świadomością ograniczeń, pewną umiejętnością ich przekraczania, ale także z rozumieniem (choć nie koniecznie do końca precyzyjnym), jak owo przekraczanie wpływa na ostateczny efekt. Poprawione Michał Dyszyński Warszawa 13.05.2013
|