|
Nauka o grawitacji zmieniła historię ludzkościFakt odkrycia przez Newtona prawa grawitacji powszechnej (nazywanej też prawem ciążenia powszechnego) miał dla rozwoju ludzkości znacznie większe znaczenie niż to sobie zazwyczaj (szczególnie podczas nauki szkolnej) uświadamiamy. Jest to spowodowane tym, że z prawa grawitacji wynika ogromna ilość konsekwencji, również filozoficznych, a to w sposób nieuchronny doprowadza do nowego spojrzenia na świat, przestrzeń, materię. Aby zrozumieć przyczyny całego tego zamieszania,
trzeba uświadomić sobie, jakie było myślenie ludzi z czasów przed
odkryciem prawa grawitacji. Tyle odniesień historycznych, społecznych i
filozoficznych. Ponieważ nie jestem historykiem, więc raczej nie będę
drążył tematu (mimo, że jest przecież bardzo ciekawy) i wrócę już
do „czystej fizyki” w jej aktualnie znanej postaci. Dlatego narodziny grawitacji w umyśle ludzkim, to nie prosta świadomość, że ciała masywne są przyciągane przez Ziemię (bo to czuł i wiedział już neandertalczyk). Grawitacja jako zjawisko zaistniała dla ludzkości wtedy, gdy powiązano ze sobą tak wiele różnych zjawisk na Ziemi, z przemianami i ruchem planet, gwiazd i mgławic na niebie; gdy zrozumiano, że za wszystko to odpowiada taka sama siła. Przemyślenie konsekwencji jaką dała nam wiedza o prawie ciążenia powszechnego stawia więc całą ludzkość w zupełnie innym punkcie – oto przestaliśmy być przestraszonymi zwierzątkami, upatrującymi sił wyższych wszędzie tam, gdzie sami nie potrafimy dotrzeć, otworzyliśmy sobie Wszechświat. A uświadomienie jego ogromu jest wspaniałym doznaniem filozoficznym – wystarczy zwrócić uwagę na fakt, że gdyby wszystkie wymiary zmniejszyć tak, że Ziemi zmalałaby do wielkości wisienki (ok. 1cm średnicy), to Księżyc przypominający ziarnko pieprzu, krążyłby w odległości kilkudziesięciu centymetrów od niej, a Słońce o rozmiarze ok. 2 m i znajdowało by się w odległości ponad 100 m od naszej planety. Niestety, nawet w tej skali, odległości do innych gwiazd znowu stają się „astronomiczne”, bo najbliższa nam gwiazda (wyłączając Słońce) znalazłaby się w tym modelu w odległości w jakiej okrążają nas sztuczne satelity, zaś sama Galaktyka znowu stałaby się większa od aktualnego Układu Słonecznego. A przecież sam Galaktyka, to też tylko „pyłek” wobec ogromu całego Wszechświata... Wydaje mi się, że astronomia, jak żadna inna nauka, uczy człowieka pokory – w końcu trudno o megalomanię, gdy się jest tak małą cząstką nieobejmowalnego umysłem Wszechświata. I choć samego Boga nie szukamy już w postaci starca krążącego wśród gwiazd i planet, to chyba świadomość istnienia rzeczy Naprawdę Wielkich, przekraczających zwykłe ludzkie rozumienie dopiero teraz stała się naszym udziałem...
|