Strona główna |FizykonInformatyka |     | O autorze

Koncepcja Fizykonu - sieciowego podręcznika do fizyki

Spis treści

Niedostatki podręczników tradycyjnych - czyli dlaczego tworzę podręcznik sieciowy.
Założenia dydaktyczne - co różni, a co łączy koncepcję Fizykonu z resztą podręczników.
    Maksimum zrozumienia bez wzorów!
    Inny punkt wyjścia dla tłumaczeń
    Kompletność wiedzy
    Czasami trzeba bardziej "na raty"
    Dać więcej możliwości wyboru drogi edukacyjnej
    Skalowalność
    Łączenie elementów różnych dziedzin
    Multimedia, symulacje i animacje - ważny element przekazu
    ...jednak bez przesady z bajerami...
Inne pomysły i stosunek do tradycyjnej (drukowanej) formy podręcznika
Czy niniejszy podręcznik jest kolejna encyklopedią?
Sprawa rekomendacji Ministerstwa Edukacji Narodowej

 

Niedostatki podręczników tradycyjnych

Fizykon powstał jako pewnego rodzaju remedium na niedostatki podręczników tradycyjnych. Drukowana forma przekazu treści (wprowadzona w Europie przez Gutenberga ok. 1450 roku) jest już dość leciwa. W dobie technik komputerowych wyraźnie odstaje ona od możliwości jednoczesnego operowania obrazem, dźwiękiem i tekstem stosowanym w przekazach multimedialnych. 

W efekcie ów tradycyjny sposób przekazu ma szereg wad. Należą do nich

mała ilość treści - to zdecydowanie najważniejszy element. Dla podręcznika oznacza to brak wystarczająco wyczerpujących tłumaczeń, a wiąże się przede wszystkim z punktem następnym...

wysokie koszty wytworzenia, wynikające z kosztownej techniki druku. Cena średniego podręcznika to ok 20 - 30 zł. Tymczasem cena czystej płyty CD to ok. 1 zł, a mieści ona zawartość wielu grubych książek. Gdyby te książki wydrukować, to koszt sięgnąłby setek zł. Druk i rozprowadzenie wiedzy metodami tradycyjnymi są wielokrotnie droższe niż w przypadku mediów elektronicznych.

słaba dostępność i możliwości szybkiej aktualizacji treści (przynajmniej w odniesieniu do możliwości Internetu)

brak szybkich i łatwych do eksploracji powiązań pomiędzy elementami wiedzy, liniowość przekazu

brak zastosowania nowoczesnych technik multimedialnych

uboga szata graficzna (każdy dodatkowy kolor w podręczniku to istotny wzrost kosztów druku).

słabe możliwości personalizacji, dostosowania do zmiennych potrzeb.

mało wygodny kontakt z czytelnikami i wynikający stąd problem reagowania na ich potrzeby

Podręczniki oparte o komputerowy przekaz informacji z założenia nie powinny mieć ww. wad. Jest w zasadzie tylko jeden problem. Jak finansować przedsięwzięcia, których efekty wszyscy sobie biorą za darmo, lub za przysłowiowy psi grosz? I paradoksalnie - właśnie główna wada starych mediów (ograniczona dostępność) - jest głównym plusem w odniesieniu do kwestii finansowej - książkę trudno jest samodzielnie powielić, więc nabywca musi ją kupić i w efekcie pieniądze docierają do tych, którzy nad nią pracowali. 

Jednak uważam, że ostatecznie zalety nowych form przekazu powinny zwyciężyć. Być może jeszcze to potrwa, być może finansowanie technik multimedialnych będzie przez jakiś czas kulało i związku z tym nie rozwiną się one tak szybko, jakby to było możliwe. Jednak interaktywność, wszechstronne działanie na wyobraźnię, i efektywność nowych technik muszą w końcu jakoś wyprzeć stare sposoby przekazu. Jeśli nie wyprzeć zupełnie, to przynajmniej w dużym stopniu. 

Zaś fizyka jest przedmiotem, który w szczególny sposób potrzebuje zastosowania lepszych metod nauczania. Dlatego że jest trudna w zrozumieniu, dlatego że wiąże się z obserwacją i doświadczeniem, że operuje ruchem, światłem dźwiękiem, wreszcie dlatego że w większym stopniu wymaga nieszablonowego, często nieliniowego myślenia. 

I jest jeszcze jedno. 
Jedna rzecz, która bardzo mi się nie podoba w niektórych (!) podręcznikach (zarówno w postaciach drukowanych, jak i elektronicznych). Jest nią... 
... chyba zbyt finansowe podejście do sprawy. Oczywiście jasne jest, że wydawca po to robi książki, żeby na nich zarabiać. I to nie jest jeszcze złe. Ale są również granice schodzenia w niziny z poziomem wydawanego podręcznika.
Bo chyba zbyt często wciska się nieświadomym odbiorcom ładnie opakowany "chłam" - zapewne z nadzieją, że wszystko można na szybko, "po łebkach", bo i tak najpierw ktoś podręcznik kupi, a dopiero potem się zorientuje, że głupio wydał pieniądze. Rzeczywiście tak bywa, że potem my - nieświadomi nabywcy - oglądając w księgarni książkę, gdy widzimy ładnie pokolorowane tabelki i kilka wzorów z objaśnieniami nie potrafimy od razu ocenić, czy oferowana nam "wiedza" cokolwiek w naszej głowie zdoła poukładać. Wszak do tego trzeba z książką trochę popracować, na co w warunkach handlowych nie ma warunków. I pewna część wydawców na tym żeruje - oferując podręczniki pisane przez osoby nie mające zielonego pojęcia o nauczaniu i przekonane, że fizyka to przede wszystkim tabele wzorów i definicje. 
Takie działanie jest jednak polityką na krótką metę, bo o sukcesie podręcznika w największym stopniu decydują ci, którzy polecają określoną pozycję uczniom, czyli nauczyciele. A nauczyciel nie będzie tolerował złego (przypadkowo wybranego) podręcznika dłużej niż rok, zbyt wiele wysiłku kosztuje go nadrabianie błędów i niedociągnięć powstających w czasie pracy edukacyjnej. Dlatego w jakość podręcznika zainwestować warto - zostanie "na lata".
Oczywiście, realia czasowo - finansowe też są i, gdyby zbyt uparcie dążyć do ideału, to nigdy nie wydano by żadnej książki i nie zarobiono na niej ani grosza, więc po osiągnięciu pewnego akceptowalnego minimum podręcznik musi zostać wprowadzony. Jednak warto mieć tę świadomość, że w ostatecznym rozrachunku jakość i tak zwycięży, bo nauczyciele przekonawszy się, że coś jest naprawdę dobre, przyzwyczają się do tego, a inwestycja w lepszą treść zwróci się z nawiązką. 

 

Założenia dydaktyczne

Charakterystyczną cechą Fizykonu jest koncepcja dydaktyczna związana z tłumaczeniem fizyki. Z grubsza rzecz ujmując, jest ona oparta na dwóch filarach:
- sprawdzonej tradycji nauczania - jest to ciągle podręcznik osiadły korzeniami w starej wiedzy. 
- jednak jednocześnie, chyba w większym niż inne publikacje stopniu, uparcie dąży on do wykorzystania tego co lepsze, nowe, bardziej efektywne

Maksimum zrozumienia bez wzorów!

Typowym podejściem w tłumaczeniu fizyki jest wypisanie wzoru, a potem rozwiązaniu za jego pomocą kilku przykładowych problemów. Oczywiście wzorów z fizyki wyeliminować się nie da. Jednak jest całkiem pokaźna liczba zjawisk i idei fizycznych, które można opisać posługując się wyłącznie

słowem

rysunkiem poglądowym

Autor niniejszego podręcznika stara się w jak największym stopniu wytłumaczyć różne zjawiska bez wzorów.

Wbrew pozorom, choć sama koncepcja nie jest specjalni oryginalna, w podręcznikowej "materii" jest to spora nowość. Wynika to z faktu, że typowy szkolny podręcznik musi zrealizować program nauczania. Z kolei program nauczania musi uwzględniać "standardy", czyli zwykle obecność tych wzorów. A ponieważ ilość miejsca do przekazania wiedzy w podręczniku drukowanym jest ograniczona, to nie czytelnik rzadko uświadczy coś więcej niż pewne kompendium - w rodzaju: wzór, krótki opis, krótkie wyjaśnienie, rysunek, zadania do utrwalenia. Więcej się po prostu nie da...

 

Inny punkt wyjścia dla tłumaczeń

To jest duże novum Fizykonu!
Na czym polega cała rzecz?
- tradycyjny podręcznik do fizyki w tłumaczeniach zazwyczaj wychodzi od sytuacji fizycznej i dotychczasowej wiedzy fizycznej - zjawiska stara się ją tłumaczyć w oparciu o pojęcia jakich używają fizycy i jak są one przyjęte w nauce.
Ten podręcznik bardzo często (i to z założenia) stawia sprawę nieco inaczej - punktem startowym jest tu stan świadomości uczącego się. Autor przez wiele lat uczył w szkołach, a poza tym ogólnie interesuje się pewnymi aspektami z pogranicza psychologii, zdobywania wiedzy i funkcjonowania pojęć języka potocznego. Z tych doświadczeń oraz związanej z nimi refleksji wynikł wniosek, że aby dobrze uczyć fizyki, trzeba do sprawy podejść inaczej, niż to się zwykle robiło. 
Podczas pisania kolejnych rozdziałów autor stara się najpierw zrozumieć, co zazwyczaj myśli się na dany temat, oraz (co wydaje mi się bardzo ważne!) jak w umyśle typowego człowieka funkcjonują terminy używane powszechnie przez fizyków i sytuacje z nimi związane.
Przykład: Fizyk zupełnie inaczej niż niefizyk rozumie pojęcia "siła". W normalnym języku mamy "siły tajemne", "siłę woli", :"określone siły polityczne", "siłę rozpędu". W fizyce (tej "naukowej") powyższe określenia nie mają sensu i dlatego tradycyjne podręczniki (z wyjątkiem niektórych całkiem błędnych...) ignorują te "nieprawidłowe" z punktu widzenia fizyki sformułowania i tłumaczą wszystko "dobrze" - czyli wg prawidłowych zasad fizyki. Tymczasem owo "dobrze", jest pewnym zarozumialstwem fizyków. Bo np. nazwaniem "gęstością" coś, co w normalnym języku funkcjonowałoby raczej jako "ciężkość" powoduje, że uczący się musi walczyć z dwoma sprzecznymi interpretacjami języka. Fizycy przyjęli pewne pojęcia z języka nie troszcząc się o ich skojarzenia. A te skojarzenia są - i psują zrozumienie. Jeśli więc ktoś od razu nie "chwyci" różnicy pomiędzy pojęciami potocznymi i fizycznymi, to w jego głowie powstanie mętlik - oba sposoby ujęcia zaczną w niej funkcjonować równolegle, a uczący się pogubi się w tych sprzecznych interpretacjach. W efekcie uczeń nie zrozumie np. co to jest siła i będzie chaotycznie sięgał raz do jednej, raz drugiej interpretacji (statystycznie częściej niestety do tej błędnej...).
A żeby siła, czy gęstość dobrze w umyśle ucznia "zafunkcjonowały" (brzydko trochę brzmi tu to słowo, ale niech pozostanie, bo skutecznie ujmuje istotę), to owe naleciałości niefizycznego myślenia, trzeba za każdym razem wyjaśnić, "pokonać", ogólnie mówiąc przygotować na trudną zmianę. Dopiero wtedy uczący się będzie mógł nowe pojęcia w swojej głowie odpowiednio umiejscowić. Dlatego w fizykonie znaleźć można sporo dywagacji językowych poświęconych różnicom między słowem określającym pojęcia fizyczne, a tym samym funkcjonującym w obszarze języka potocznego.

Kompletność wiedzy

W typowym podręczniku, prędzej czy później, spotykamy się tekstem w tylu: ... jak to opisano w pierwszej części podręcznika dla klasy I ..." - i czytający nagle przekonuje się, że jest w przysłowiowej "kropce". Będąc aktualnie w klasie III, podręcznik do klasy I dawno sprzedał (albo zgubił).  I co mu zostaje? - będzie szukał po nocy kolegi z niższej klasy?
W docelowej wersji podręcznika Fizykon (w momencie gdy zostanie on ukończony) nie będzie tego rodzaju problemów - odnośnik bezpośrednio zaprowadzi czytającego do stosownego fragmentu wiedzy. W aktualnej -  niedokończonej - wersji też wiele już z tego postulatu udało się zrealizować. 

Z resztą jeśli chodzi o kompletność, to możliwości sieciowego podręcznika są znacznie większe niż tylko uzupełnienie braków "chronologicznych". 
Siłą fizykonu jest jednoczesne oferowanie wiedzy na kilku poziomach - gimnazjalnym, licealnym, a niekiedy także wyższym (ten ostatni poziom jest traktowany nieco "po macoszemu", ale przyszłość powinna sporo tu zmienić). A przecież czytający może aktualnie potrzebować już wiadomości wykraczających poza standardowy kurs. Być może już umie posługiwać się pojęciem różniczki i definicja prędkości z klasy I, już by go nie zadowoliła. A w standardowym podręczniku dla ucznia nie podaje się (i słusznie!) wiedzy dla niego nie przeznaczonej. Tradycyjny podręcznik niemal zawsze oferuje wiedzę na konkretnym, jednym poziomie. 

Czasami trzeba bardziej "na raty"

Ten problem ściśle wiąże się z poprzednio omawianą sprawą różnicowania poziomów przekazu w zależności od możliwości czytelnika.  

Lektura typowych podręczników skłania do spostrzeżenia, że większość z nich w niewielkim stopniu opisuje początkowy stan wiedzy (lepiej go chyba byłoby nazwać "stanem niewiedzy"). Skupia się na podaniu rozwiązania. Inaczej mówiąc, podręczniki te przedstawiają wiedzę fizyczną tak, jako to widzi dziś nauka. Z jednej strony może to i dobrze, bo teoretycznie (?!) szybciej można opanować dany temat, jako że nie traci się czasu na zbędne (?!) rozważania. 
Jednak zasada uczenia "od razu" sprawdza się jedynie w odniesieniu do naprawdę dobrych uczniów, którzy wiedzę chwytają "w lot" i już po kilku słowach orientują się  w czym problem. Słabsi uczniowie (niekoniecznie mniej inteligentni, a może np. tylko mniej doświadczeni w posługiwaniu się nomenklaturą) gubią się, gdy im zostanie od razu zaserwowany doskonały w swym wyrafinowaniu twór intelektualny. 

Dlatego w bardzo wielu przypadkach tłumaczenie powinno odbywać się inaczej - trochę wolniej, na raty, z możliwością zastanowienia się, przećwiczenia nowych koncepcji, czasem wyboru drogi dojścia do zrozumienia. W szczególności ważne jest poświęcenie większej ilości czasu i tłumaczeń samemu postawieniu problemu.  Czasami naprawdę porządnie trzeba się napracować, aby znaleźć wątłe nici związków nowego tematu z wiedzą już istniejącą w głowach uczniów. Faktem jest, że względy ekonomiczne uniemożliwiają realizację niniejszego postulatu w praktyce. Jaki biedniejszy uczeń jest w stanie dokupić sobie dodatkowy podręcznik z wieloma opcjami ćwiczeń i przykładów nadprogramowych?

Dać więcej możliwości wyboru drogi edukacyjnej

Większość tradycyjnych podręczników podchodzi do nauczania w sposób (nazwę tę cechę po swojemu, roboczo) liniowy. Tzn. rozdziały dzielone są na dość równe kawałki wynikające po prostu ze struktury tematów. Uważam, że jest to zła strategia. Ilość i zakres tłumaczenia danego tematu powinna przede wszystkim zależeć, od jego trudności tematu i jego logicznych powiązań. Inaczej mówiąc - temat trudny trzeba tłumaczyć dokładniej, dłużej, z większą ilością przykładów, temat łatwiejszy pojęciowo można "przelecieć" szybciej. Tak zazwyczaj robią dobrzy nauczyciele podczas lekcji, jednak podręczniki rzadko stosują się do opisanej zasady. Rozumiem, że znowu wynika to w dużym stopniu z ekonomii - w podręczniku drukowanym i tak jest za mało wiedzy w porównaniu do potrzeb, a w przeciwnym wypadku podręcznik byłby bardzo gruby, drogi i ciężki do noszenia. Podręcznik w formie elektronicznej ma więc tu zdecydowanie lepszy punkt startowy, ponieważ da się dość swobodnie operować różnymi elementami składającymi się na całość przekazu wiedzy.

Skalowalność edukacyjna

Inną cechą, która w założeniu ma przyświecać ideom tego podręcznika ma być skalowalność. Pojęcie skalowalności wywodzi się z informatyki i (jak uważa autor tych słów) jest jednym z najdonioślejszych wkładów tej nowej dziedziny wiedzy do filozofii i nauki w ogóle. U jego podstaw leży dążenie do maksymalnej operatywności działań, elastyczności i wszechstronności ujęcia.
Np. w językach programowania skalowalność polega przede wszystkim na bezproblemowym łączeniu ze sobą małych obiektów programistycznych z wielkimi projektami. Chodzi np. o to, żeby napisana przez programistę procedura tak samo dobrze działała w małym programiku, jak i wielkim projekcie realizowanym przez sztab twórców, aby łatwo dawała się używać, dołączać przez programistę, który jej nie zna. To jakby budowanie programów z gotowych "klocków". Dzięki skalowalności można zlecić wydzielone elementy dużego projektu informatycznego programiście, który nawet nie wie jak opracowywany przez niego fragment będzie funkcjonował w całości. Skalowalność umożliwia zastosowanie efektów pracy wykonanej na poziomie małego projektu w projekcie nowym, znacznie większym. 
W wielu przypadkach zapewnienie skalowalności jest rzeczywiście trudne i różne tęgie głowy myślały jak poradzić sobie z tym problemem. Jednak w efekcie tej ich pracy intelektualnej wypracowano szereg technik, które pozwalają programistom dość dobrze radzić sobie z problemami dostosowania elementów z różnych zagadnień, projektów, sposobów ujęcia. Techniki te nie będą tu omawiane (może kiedyś napiszę o tym artykuł...), bo w niniejszym tekście chodzi o coś innego o skalowalność edukacyjną. Jednak dla wytłumaczenia samej koncepcji ważne jest jedno - udało się sformułować pewne, w miarę uniwersalne zasady, które ułatwiają realizację złożonych projektów w różnych warunkach.
W przypadku dydaktyki skalowalność miałaby nieco inny cel - ma ona zapewnić w miarę szybkie dostosowanie poziomu tłumaczenia do wiedzy, umiejętności i możliwości ucznia, aby mógł on w miarę bezproblemowo "żeglować" wzdłuż i wszerz całej dziedziny nauki. Inaczej mówiąc uczeń zdolny nie powinien być zmuszany do brnięcia przez tłumaczenia dla niego banalne (czyli w tym przypadku mało  przydatne) - powinien znaleźć sobie ścieżkę nauczania, która jest dla niego dostosowana. Oczywiście ktoś początkujący w danym temacie powinien z kolei mieć możliwość kontaktu z tłumaczeniem elementarnym.
Wydaje się, że powyższe założenia raczej nie mogą być zrealizowane w podręcznikach tradycyjnych. Dopiero komputery z ich możliwościami łączy hypertekstowych oraz wykorzystaniem multimediów i symulacji dają szansę na dydaktykę w nowym stylu.

Łączenie elementów różnych dziedzin

To założenie nie jest nowe. Od dawna próbuje się fizykę jakoś powiązać uczniom "z życiem". Jednak jak do tej pory mało komu się to udaje. Przyczyna tkwi zapewne w tym, że tradycją jest ujęcie dość akademickie. Wynika ona w dużej części z ograniczeń, jakie nakładają realia wydawnicze, jako że podręcznik nie może przecież być zbyt gruby.  Dlatego autorzy tradycyjnych książek nie mogą pozwolić sobie na zbytnie odejście od zasadniczego toku wykładu, dodanie zbyt wielu elementów rozszerzających. Poza tym nauczyciele są w dużym stopniu krępowani konkretnym programem nauczania. Na szczęście superpojemne komputerowe nośniki informacji dają możliwość zaoferowania większej dawki wiedzy bez konieczności produkowania grubych, drogich tomisk. Na jednym CD-romie można dziś zmieścić nie tylko główny tok wykładu, ale duże ilości grafik, artykułów, dodatkowych opisów, a nawet luźnych esejów, humoru i muzyki. To wszystko razem tworzy nową jakość, niedostępną do tej pory.

Multimedia, symulacje i animacje - ważny element przekazu

Być może w dotychczasowej edycji podręcznika nie widać jeszcze kolejnego dążenia, jakie przyświeca jego autorowi. Chodzi o w miarę szerokie wykorzystanie możliwości komputera. Chwilowo brak jest na to czasu i możliwości finansowych. Jednak, jeżeli podręcznikowi będzie dane się rozwijać, w przyszłości wiele rzeczy zamiast być tylko żmudnie tłumaczonych, zostanie po prostu pokazanych jako symulacja, albo film. Pomysłów są tu setki, ale na realizację trzeba poczekać.

Póki co jako tako prawdziwie multimedialny jest jedynie dział akustyka. Choć też można by tu sporo udoskonalić (autor wie co, ale brak mu "mocy przerobowych").

Jednak... - nadmiar "bajerów", to również nie "To"!!!

Autor - doceniając ważną rolę jaką pełnią multmedia - dystansuje się od pewnej "mody", jaką prezentują niektóre wydawnictwa, prezentując "supermultimedialne", ale pozbawione istotnej treści dydaktycznej gnioty. To, że lektor czyta tekst, który i tak można sobie przeczytać z ekranu (w końcu analfabeci fizyki nie zgłębiają) - jest stosunkowo słabą pomocą dydaktyczną. Może trochę się przyda typowych "słuchowcom", ale pozostałym raczej będzie przeszkadzał, a poza tym niewiele on wnosi do sprawy. Lepiej byłoby pracę fachowców ukierunkować na znacznie bardziej owocne dydaktycznie elementy. Bo jest co (i po co) tworzyć w tej materii!...

Jeśli chodzi o użycie technologii Flash (Macromedia Flash), to autor jest tu na rozdrożu. Z jednej strony pewnie niemałą ilość problemów można by ładnie wyjaśnić posługując się tą technologią. Dałoby się w ten sposób zaprogramować ciekawe eksperymenty na ekranie, pokazy. 
Jednak z drugiej strony, całe "wyflaszowione" na lewo i prawo witryny, są jakże często wręcz koszmarnie niewygodne w percepcji i zarządzaniu - niewygodne do przeszukiwania, trudne w modyfikacji, nieprzezroczyste dla wyszukiwarek internetowych (np. Google). Autor sam do przeglądania stron używa Mozilli Firefoksa z uruchomioną wtyczką domyślnie blokującą odtwarzanie wszelkich dodatków flaszowych. I choć w razie potrzeby można uruchomić dowolny z nich, to autor robi tak w przypadku 1 na 20.

Ogólna zasada jest taka - multimedia są dobre, ale tam gdzie one CZEMUŚ SŁUŻĄ. A nie stanowią pusty chwyt marketingowy, którego efektem ostatecznym będzie większe rozproszenie i przemęczenie nadmiarem niepotrzebnych bodźców.

 

Inne pomysły i stosunek do tradycyjnej (drukowanej) formy podręcznika

Autor podręcznika ma jeszcze kilka innych pomysłów dydaktycznych, które nie będą omawiane w tym opracowaniu. Miejmy nadzieję, że kiedyś ujrzą one światło dzienne.

Część z tego co napisano wyżej mogłoby świadczyć, że autor jest przeciwnikiem podręczników drukowanych. Nie jest to jednak prawda.
Faktem jest natomiast, że dostrzega on dość wyraźne ograniczenia tradycyjnej formy przekazu podręcznikowego i widzi w nich istotny powód słabości aktualnego nauczania fizyki. 

Jednak na dzisiejszym etapie rozpowszechnienia technologii optymalnym rozwiązaniem byłoby połączenie obu technik, czyli sensowne (!!!) współistnienie obu tych form przekazu - elektronicznej i drukowanej. To współistnienie (lepiej chyba byłoby powiedzieć "współdziałanie") odbywać się może z korzyścią dla obu typów mediów, a jednocześnie z korzyścią dla wydawców i, przede wszystkim, uczących się. Wymagałoby to co prawda od tradycyjnie nastawionych wydawnictw dość zdecydowanego przestawienia sposobu myślenia (ale nie całkowitego odwrócenia) i skupieniu się na rozwoju rożnych nowych form i modeli przekazu. Wiele rzeczy trzeba by biznesowo "dograć". Niewątpliwie też w początkowej fazie takiej zmiany trzeba by wykonać sporo pracy, jednak później poszłoby już "z górki", a przewaga uzyskana nad konkurencją byłaby miażdżąca.

 

Czy niniejszy podręcznik jest kolejną encyklopedią?

W żadnym wypadku!
Choć pewne cechy encyklopedii posiada...

Tym co w sposób absolutnie podstawowy odróżnia podręcznik w witrynie Daktik, jest skupienie się na nauczaniu, na przedstawianiu struktury wiedzy, a nie wyjaśnianiu haseł za pomocą jednego - kilku zdań. Oczywiście pewne elementy wiedzy encyklopedycznej tu występują, jednak cała strategia przekazu treści jest odmienna. Tu liczy się nie tyle hasło, co ścieżki jakimi umysł podąża do zrozumienia. 

Do innych różnic zaliczyć można dodatkowo:

encyklopedie traktują problemy raczej krótko i zwięźle - ten podręcznik bardzo często "rozwodzi się" nad różnymi zagadnieniami.

encyklopedie podają dość suche fakty - ten podręcznik często silnie skupia się interpretacjach, odchodzi od jakiegoś wątku w wybranych kierunku

encyklopedie z reguły nie zamieszczają zadań i problemów, a ten podręcznik - jak najbardziej.

encyklopedie starają się ująć tematy szeroko (jest jakby o wszystkim po trochu) - w tym podręczniku pomija się wiele elementów, za to inne tłumaczy zdecydowanie dokładniej

encyklopedie nie są pisane z myślą o zaliczaniu przedmiotów, pisaniu klasówek, odpowiedziach w szkole - ten podręcznik ma służyć głównie uczniom i nauczycielom w gimnazjum i liceum.

 

Co jest zrobione, a co planowane do zrobienia

W chwili obecnej (koniec 2005 roku) Fizykon jest nieskończony i pewnie nie będzie skończony przez najbliższe kilka - kilkanaście lat (jeżeli do tego czasu dotrwa). Wynika to z faktu, że według zamierzeń autora, ma on w przyszłości zawrzeć całą (!!!) wiedzę potrzebną w kursie fizyki w gimnazjum i liceum i sporo ponad nią.
Podręcznik ten ma być najlepszą (ale ten autor jest zarozumiały ;-)).) tego rodzaju  publikacją w Polsce (a może nawet w Europie lub na Świecie). Czy to się uda? - zależy od wielu czynników. Aktualnie problemem jest brak zasobów finansowych i czasu. Jednak w życiu wiele się zmienia, więc może kiedyś te trudności zostaną pokonane.

W przyszłości Fizykon ma stać się ogromną skarbnicą wiedzy fizycznej. Trzonem będzie materiał dla szkół gimnazjalnych i licealnych. 
Jednak wiele też będzie elementów dodatkowych - uzupełnień, esejów o fizyce, danych encyklopedycznych, ciekawostek z fizyki, matematyki itp. Np. ponieważ fizyka, jest pewnego rodzaju szkołą myślenia, to chciałbym też dorzucić tu trochę wiedzy o mechanizmach myślenia, uczenia się, rozwoju inteligencji i doskonaleniu duchowym. Zobaczymy kiedy uda się to zrealizować... 

Sprawa rekomendacji Ministerstwa Edukacji Narodowej

Niniejszy podręcznik NIE posiada oficjalnej rekomendacji Ministerstwa Edukacji jako podręcznik szkolny. Składa się na to kilka ważnych powodów:

  1. Fizykon nie jest adresowany do konkretnej klasy, czy typu szkoły, nie jest też powiązany z żadnym konkretnym programem nauczania. Jest to podręcznik uniwersalny i powinien być stosowany uzupełniająco. W szczególności nie należy sądzić, że jak coś jest w Fizykonie, to "należy" się tego nauczyć na zaliczenie (chyba, że wyznaczy to nauczyciel).

  2. Podręcznik niniejszy cały czas jest w fazie rozwoju. Wciąż się przekształca i doskonali. I nie ma sensu oszukiwać użytkowników, że konkretna wersja jest tą, którą pozytywnie zaklasyfikował recenzent ministerialny. I tak najdalej za kilka dni będzie coś w niej zmienione, dodane, poprawione.

  3. Aktualnie autor nie ma pieniędzy, ani czasu na załatwianie formalności związanych z ministerialną rekomendacją. Może kiedyś to się zmieni i jakaś część Fizykonu zostanie przekształcona np. do formy drukowanej, a wtedy byłby jak najbardziej sens formalności tych dopełnić.

 

Nawigacja:
Strona główna serwisu  | Spis treści podręcznika ! O witrynie Daktik |
Góra strony: ctrl Home