O aparacie Nikon Coolpix 4100

Nikon Coolpix 4100

Od maja 2005 jestem posiadaczem aparatu Nikon Coolpix 4100. Zastąpił on popsutego Fuji 2600Z. Nowy aparat jest sprzętem o 4 lata późniejszym, bardziej zaawansowanym. Jest z obszaru cenowego dedykowanego amatorom, dlatego nie należy oczekiwać, że jakość rejestrowanych fotografii będzie tu "powalająca". To taki aparat dla nieprofesjonalisty.

Coolpix4100.JPG (24352 bytes)Mimo że oba użytkowane przez mnie aparaty dzieli epoka, wydało mi się, że dość ciekawie będzie przeprowadzić ich porównanie. Wnioski z tego wynikające wcale nie są takie oczywiste i proste.

Póki co, zamieszczam dość skrótowe informacje o aparacie Nikon Coolpix 4100, porównując przy okazji do starego Fuji 2600Z

Nikon Coolpix 4100 jest aparatem z 3 krotnym zoomem (identycznie jak stary Fuji) i matrycą 4 MPix (matryca Nikona jest 2 razy większa rozdzielczością). Posiada rozbudowane menu, jest dość wygodny w użytkowaniu (tutaj jest lepszy od mojego poprzedniego aparatu). 

Zalety (wszystkie w porównaniu do Fuji 2600Z są "na plus"):
małe wymiary (łatwo mieści się w kieszeni), wygoda przycisków. Jest ich więcej niż w przypadku aparatu Fuji, a dzięki czemu opcje są szybciej wybierane, bo nie trzeba się przebijać przez menu. Dla mnie jest to chyba główna zaleta tego aparatu. Wreszcie mogę go nosić swobodnie w kieszeni! :).
Nikon posiada rozbudowane opcje obsługi, ciekawy software w aparacie, dużo możliwości i trybów: np. multishot, continous, programy tematyczne. proste funkcje edycyjne w aparacie, nagrywanie notatek dźwiękowych,
wygodna jest tu obsługa (przynajmniej w porównaniu do Fuji 2600Z), co wynika z faktu, że jest po prostu więcej przycisków do dyspozycji, a więc nie trzeba się przebijać przez menusy.
nagrywa dźwięk (jako notatkę do zrobionego zdjęcia, lub w postaci filmu z dźwiękiem)
obsługuje niedrogie i dobrze dostępne karty SD (w połowie roku 2005: 512 MB za ok. 130 zł, w roku 2008 za 1MB płacimy nieco ponad 20 zł.)
ma tryb wideo (640x480 15 kl/s) z dźwiękiem. Jednak jakość zapisywanego dźwięku i obrazu jest mierna. Problemem jest zbyt silna kompresja materiału filmowego, co ma ten plus, że filmy zajmują stosunkowo mało miejsca, jednak trudno się cieszyć ich jakością.
dość rozsądna cena (dlatego go w ogóle kupiłem ;) ). Trudno to porównywać po takim czasie, ale koszt zakupu (749 zł w Media Markt w 2005) jest ponad 2 razy mniejszy w przypadku NIkona, niż starego Fuji,  sam aparat trzeba w sumie uznać za lepszy,
posiada wyjście na telewizor,
szybciej działa ściąganie zdjęć na komputer,
naprawdę dobra instrukcja obsługi (również po polsku)!
Opcja zoomu cyfrowego jest o wiele wygodniejsza niż w przypadku Fuji 2600Z. Teraz zoom cyfrowy włącza się automatycznie, po przytrzymaniu przycisku przybliżania (Fuji miał tę opcję niewygodną - aby posłużyć się zoomem cyfrowym, trzeba było przedzierać się przez menu w celu zmiany rozdzielczości zdjęcia).
ma całkiem niezgorszy wyświetlacz pod względem odwzorowania kolorów (znacznie lepszy od mojego starego Fuji) choć na rynku są aparaty znacznie lepsze pod tym względem. Ale źle nie jest, bo i kolory dość dobrze są odwzorowane (tu jest znaczna poprawa w porównaniu do Fuji), i ogólna czytelność jest niezła. Faktem jest, że zarówno kontrast jak i jasność są na poziomie "z niższej półki cenowej". 

Elementy nie wyróżniające żadnego w opisywanych aparatów:

zasilanie odbywa się za pomocą ogólnodostępnych akumulatorków (baterii) AA (tak samo miał Fuji 2600Z). Daje to dużą niezależność od dostępu do prądu sieciowego, bo można sobie wziąć takich akumulatorków dowolną ilość.
ten sam zakres Zooma.

plaza_2005.JPG (85832 bytes)

Wady (też brane głównie w porównaniu do wspomnianego aparatu Fuji)

wolno działa!!! - zapisuje zdjęcia znacznie wolniej, niż stary Fuji 2600Z. Widać to szczególnie w trybach z fleszem (to akurat normalne w przypadku aparatów cyfrowych), ale i bez flesza czas oczekiwania na możliwość ponownego zarejestrowania ujęcia dłuży się okropnie. To zdecydowanie najgorsza wada tego aparatu, jako że na zrobienie kolejnego zdjęcia trzeba nieraz czekać ponad 20s.
jakość zdjęć jest na poziomie dostatecznym plus (odwołuję się tu do "szkolnej" klasyfikacji) - winę za brak wystawienia lepszej noty ponosi mała (rozmiarem, a nie rozdzielczością, bo do tej ostatniej się nie czepiam...) matryca. Ale źle nie jest, choć zarówno poziom szumów, jak i ostrość w innych aparatach dostępnych na rynku są wyraźnie lepsze. Najlepiej wychodzą na owym Nikonie zdjęcia z dobrym poziomem naświetlenia, co wynika z faktu, ze "natywna" czułość matrycy to 50 ISO. 
W porównaniu z FujiFilm Nikon 4100 ma matrycę o tym samym rozmiarze fizycznym, ale z racji na większą rozdzielczość, daje to zwiększenie gęstości matrycy. Efekt - spadek czułości.
kolory - w starym FujiFilm kolory też były jakby nieco ciekawsze. W Nikonie najwyraźniej dużo poprawia elektronika, więc choć ogólnie kolory są całkiem dobre i chyba nawet bardziej wierne oryginałowi, ale jak się przyjrzeć szczegółom, to stary Fujifilm tu niekiedy wygrywa, bo lepiej potrafi wychwycić subtelne różnice w odcieniach. Odnosi się wrażenie, jakby Fuji więcej kolorów rozróżniał.
autofokus działa tu niezbyt precyzyjnie - czasami ostrość ustawia się w sposób mało przewidywalny (wspomniany aparat Fuji miał tę funkcję skuteczniej działającą)
ogólnie tryb automatyczny niekiedy nie radzi sobie z dobraniem poprawnych parametrów.
dołączony na płycie CD software Nikona do zdjęć (PIcture Project i inne dodatki) jest mniej wygodny i użyteczny niż FinePixViewer oferowany z Fuji 2600Z. Opcje są mniej przejrzyste, a całość działa wolniej. W szczególności bardzo brakuje tu możliwości szybkiej zmiany nazw całych grup plików.
Dlatego tak do ściągania zdjęć i ich podstawowej obróbki używam tego starego programu z płytki Fuji (o nazwie FinePixViewer). Zaletą Nikonowego PictureProjekta jest możliwość szybkiej wstępnej obróbki zdjęcia (kolory, ostrość), wadą - konieczność tworzenia do tego tzw. kolekcji zdjęć, co jest żmudne, a efekty całej operacji bywają mylące, bo program wyświetla jako istniejące, zdjęcia już usunięte z dysku, albo nie widzi zdjęć skopiowanych innym programem. Ogólnie odnosi się wrażenie, że Picture Project "kombinuje" za dużo niepotrzebnie, a do tego nie udostępnia naprawdę użytecznych opcji.
mało rozbudowane są tryby zapisu zdjęć - tylko 5 trybów rozdzielczości/jakości (VGA: 640x480, PC: 1024x768, 1600x1200, normal 2288 x 1712, normal 2288 x 1712 i *2288 x 1712 - to tryb najlepszej jakości, czyli o najsłabszej kompresji jpg). Brak możliwości niezależnego ustawienia rozdzielczości i kompresji (z wyjątkiem 2 opcji w rozdzielczości 2288 x 1712). Stary Fuji, mimo mniejszej "palety" rozdzielczości dawał tu wybór z 6 możliwości. 

Jeszcze o odwzorowaniu kolorów. W sumie nie jest ono złe, ale trudno się nim zachwycać. Np. zieleń trawy jest ładnie i dość zgodnie z oryginałem zielona, ale już jakby brakuje subtelniejszego zróżnicowania odcieni. Odnoszę wrażenie, że Nikon ujednolica barwy, a nie stara się "wejść w szczegóły". W międzyczasie przetestowałem pewien aparat Samsunga (chyba najtańszy w ofercie tej firmy, więc pewnie dlatego takie wnioski...), gdzie ten element zdecydowanie ustępował zarówno Fuji, jak i Zdjęcie wykonane Nikonem 4100 w trybie "makro" Nikonowi. 

Tryb makro jest standardowy. Oto dwa przykładowe zdjęcia:    

Zdjęcie wykonane Nikonem 4100 w trybie "makro"

Ogólnie nie żałuję tego zakupu, choć jednocześnie marzę o aparacie robiących zdjęcia naprawdę wysokiej jakości (np. o lustrzance cyfrowej)

Podsumowaując

Profesjonalista oczywiście nie zainteresuje się aparatem z tej półki cenowej i jakościowej.  Myślę jednak, że dla przeciętnego mało wymagającego, a niezbyt zasobnego finansowo, pstrykacza Nikon Coolpix 4100 jest w miarę niezłym wyborem. Zdjęcie wykonane Nikonem 4100

Zdjęcia wykonane aparatem Cyfrowym Nikon Coolpix 4100 znajdują się w Galerii

I jeszcze na koniec zamieszczam krótki filmik zrobiony tym aparatem (do odtworzenia wymagane są kodeki Quick Time).

 

Dwie poniższe fotografie przedstawiają porównanie zdjęć dwóch aparatów cyfrowych autora witryny. Zdjęcia w obu przypadkach są robione w trybie najlepszej jakości. Zastosowano tryb makro, a także użyta została lampa błyskowa. 

 

IMG2005_0816_205058AA.JPG (781145 bytes)
Kwiatek w trybie makro
aparat: FujiFilm 2600 Z

IMG2005_0817_194343AA.JPG (1347803 bytes)
Kwiatek w trybie makro
aparat: Nikon Coolpix 4100

 

Tutaj bedzie miniblog o tym aparaciku Nikon

Niedługo po zakupie, jeszcze na gwarancji odkryłem usterkę wspomnianego aparatu Nikon - chyba jakąś wadę w oprogramowaniu. Polega ona na tym, że po zainstalowaniu zewnętrznej karty pamięci, stara wewnętrzna karta wyłącza się zupełnie i nie można jej już wykorzystać. Nawet po wyjęciu karty zewnętrznej! Poza tym później aparat w ogóle nie dawał się włączyć - padł zupełnie. Tutaj zaczęła się moja przeprawa z serwisem NIkona...

Opowieść o serwisowych przeprawach z warszawskim serwisem firmy Nikon

Po zepsuciu mojego NIkona postanowiłem oddać go do naprawy gwarancyjnej. Wszystko odbyło się standardowo - Pan w punkcie opisał usterkę odebrał aparat i polecił czekać na kontakt.

Czekałem tydzień
Potem drugi
Potem jeszcze....
Po mniej więcej miesiącu się zirytowałem.

I zadzwoniłem do serwisu: Co tam z moim aparatem?...

Dowiedziałem się, że go sprawdzają. Sprawdzali, sprawdzali, aż wreszcie dostałem pismo, w którym poinformowano mnie, że aparatu na gwarancji nie naprawią, bo w jego obudowie wykryto "piask" (oryginalna pisownia), a tego rodzaju uszkodzenia gwarancji nie podlegają. Zaoferowano mi, że (za dodatkową opłatą) serwis może zaoferować mi...
... ekspertyzę, ile będzie kosztowała naprawa tego sprzętu.

Trochę mnie to wkurzyło, bo na piasek nie narzekałem, a jedynie na fakt, że aparat się nie włącza. Poza tym, już czułem, że ktoś mnie tu robi w bambuko. Wystosowałem grzeczne pismo, że ów piasek mi nie przeszkadza, a naprawić trzeba elektronikę.

Potem były jeszcze jakieś rozmowy telefoniczne, wykręty, uzgodnienia, ale w końcu obiecano mi ten aparat naprawić w ramach gwarancji. Uff.. pomyślałem. Ale to nie koniec...

Bo oto za kilka dni znów ktoś do mni zadzwonił, że wykonano ekspertyzę wartości naprawy mojego aparatu (jednak bezpłatnie, he he...). Koszt naprawy miałby wynieść...
naprawdę nie bujam (przypominam, że aparat kupiłem za 750 zł, a w innych sklepach był on w tym czasie już do dostania za 600 zł.)
... no właśnie - koszta naprawy to 800 zł! Czyli znacznie więcej niż nowy aparat tego typu.
Tak na marginesie widać, że w serwisie mają bałagan, bo jedna osoba coś ustala, a druga nie wie nic o tych ustaleniach z klientem. Ale to drobiazg.

Tutaj więc znowu zacząłem dzwonić i przypomniałem, ze przecież już obiecano mi naprawić sprzęt w ramach gwarancji. W końcu dostałem kolejne pismo, gdzie łaskawie jednak zgodzono się naprawić owego Nikona.

I faktycznie - w końcu dostałem pocztą naprawiony aparat Nikon Coolpisx 4100. Działający. Do dzisiaj (sierpień 2008).

Pora na wnioski

Kupowanie aparatu, to jedna sprawa, a serwis to inna. Wszystkim klientom Nikona radzę wziąć pod uwagę, że serwis nie jest najmocniejszą stroną tej firmy.

Sam aparat - ostatecznie - po kilku latach użytkowania - nawet polubiłem. Po naprawie już się nie psuje, do wolnego działania można się przyzwyczaić. Ma za to dwie dodatkowe istotne zalety:

naprawdę długo działa na komplecie baterii - można zrobić setki zdjęć na dwóch paluszkach AA. Tutaj jest rzeczywiście świetny.
jak za tę cenę, sprawuje się całkiem dzielnie i (czego nie ma wiele droższych aparatów) zoomuje podczas filomowania.

Tak wiem, to naprawdę aparat budżetowy bez bajerów, ale w większości sytuacji jest użyteczny. Człowiek nie boi się o niego (niewielka byłaby finansowa strata), łatwo jest go wziąć ze sobą. W sumie ostatnio nawet chętniej robię nim zdjęcia, niż nowszym (i lepszym w jakości zdjęć) "soniakiem". Decydują niewielkie rozmiary i dobra wydajność na komplecie baterii. Tak więc - abstrahując od przeprawy z serwisem - nie jest to wcale zły sprzęt.